Wspierajmy biznesy osiedlowe

Liczne, działające na terenie Spółdzielni “Górnik”, małe sklepiki osiedlowe, warsztaty i różnego rodzaju zakłady naprawcze , restauracje itp. przeżywają obecnie wyjątkowe trudne dni, walcząc o to aby w efekcie pandemii i braku klientów nie zbankrutować.

Tym bardziej więc polecamy lekturę felietonu mieszkanki osiedla Centrum, która namawia do tego aby wspomagać sąsiadów prowadzących na naszych osiedlach swe biznesy. Może czasem aby uratować sąsiada przed zamknięciem sklepu będącego często jedynym źródłem utrzymania jego rodziny, warto zapłacić za zakupy nawet kilka złotych więcej niż w supermarkecie.

Ale jeśli ktoś ma na ten temat inne zdanie – zapraszamy do dyskusji.

Jestem przyjacielem przyrody więc, żeby nie było tak całkiem bez “tematu zielonego”, to powiem, że na osiedlach Spółdzielni Górnik szczególnie brak mi jest kwiaciarni. Były w okolicy dwie.

Obie „padły”. Zadecydowały ceny produktów Niby nic, ale po ziemię, po nawozy do roślin, po drobne dekoracje balkonowo-ogródkowe trzeba nieraz jechać do centrum miasta. Przypomina mi się jak kiedyś np.w sklepie jarzynowym obok warzyw można było kupić powyższe wymienione przeze mnie artykuły.

Małe sklepiki osiedlowe były fajne. Ludzie się znali, można było sobie coś zamówić i kupić obok podstawowych produktów inne drobiazgi. Dzisiaj tak modne supermarkety są wygodne, można je chwalić bez końca, ale weźmy pod uwagę osoby, które np.nie mogą jechać do marketów bo np. nie mają samochodu albo zdrowie nie pozwala im na dalekie wyprawy autobusowe. Nie mówiąc o przywiezieniu wielkich zakupów do domu. Co wtedy? Małe osiedlowe sklepiki są w takim wypadku niezastąpione. Zresztą- bywają przecież momenty, że jednak czegoś zapomnimy kupić w markecie- pojedziemy autem po przysłowiową marchewkę?

Po pandemii, po tym ciężkim czasie dla wszystkich, opowiadam się za wspieraniem lokalnych osiedlowych sklepików z rozsądnymi cenami. Stawianie na wysoki obrót i średnie ceny zawsze przynosiło dobre efekty. Na przykład kwiaty cięte kupujemy częściej niż doniczkowe- sezonowe. Ale ich nie ma. Trzeba do centrum! Takich przykładów możemy mnożyć.

Jeśli znacie tych, którzy mają jeden asortyment w małych osiedlowych sklepikach, a czegoś ewidentnie brak- może uda się raz czy dwa zamówić coś, czego nam brak i przekonamy właściciela sklepiku do powiększenia asortymentu. Wiecie, że w znanych mi dużych sklepach nie można kupić biletu autobusowego? Ja osobiście mam bardzo daleko do automatu biletowego. Drobiazg, a jak by się przydał ” pod ręką”.

Dlatego jestem za wspieraniem lokalnego handlu, osiedlowych sklepików i krótszej drogi do noszenia zakupów z osiedlowego sklepu do domu, zwłaszcza w obecnych czasach, gdy możemy naszych sąsiadów uratować od bankructwa.

Pozdrawiam. Lidia -mieszkanka osiedla Centrum