Poziom absurdu w wyszukiwaniu pseudoafer w naszej spółdzielni wszedł na nowy, wyższy poziom. Wykreowane właśnie w przestrzeni publicznej „odkrywcze rewelacje”, skłoniły nas do opublikowania dementi.
Na czym polega owo demaskatorstwo? Na ujawnieniu „afery”, której nigdy nie było. Było natomiast działanie zarządu, mające na celu poprawę jakości i efektywności pracy spółdzielni. Wg narracji mieszkańca, zarząd na własną prośbę wszczął audyt organizacyjny, żeby wykazać swoje złe zarządzanie, a potem je ukryć. Absurd? Nie dla autora.
W organizacji, jaką jest każdy podmiot gospodarczy, kontrola wewnętrzna nie działa przeciwko komuś (zarządowi, czy pracownikom), ale dla kogoś ( organizacji, mieszkańców). Celem wszelkich kontroli systemowych jest poprawa funkcjonowania, wykrywanie wąskich gardeł organizacji, implikujących błędy czy ograniczenia i zapobieganie im.
Spółdzielnia po 2014 r. opracowała wielostopniowy system kontroli wewnętrznej właśnie w tym celu. System ten jest bardzo pozytywnie oceniany przez lustratora i wzorowany na systemie kontroli wewnętrznej banków, narzuconym unijnymi wytycznymi i normami. Kontroli wewnętrznych w okresie 2015-2024 spółdzielnia przeprowadziła setki. Planowych i doraźnych. Omawianie wyników tych kontroli nie należy do kompetencji mieszkańców i nie ma ani obowiązku, ani możliwości, by takie konsultacje przeprowadzać.
Poza raportami z lustracji i badania biegłego, które są dokumentami jawnymi, pozostałe raporty z kontroli stanowią dokumentację w żaden sposób nie wskazaną przez ustawodawcę do udostępniania członkom.
W rocznych sprawozdaniach wymieniamy je, aby poinformować o ich przedmiocie i zakresie. Kluczowym celem tego „zdemaskowanego” audytu organizacyjnego było precyzyjne zdiagnozowanie i w efekcie dokonanie poprawy efektywności funkcjonowania naszej spółdzielni. Zatem autor tej „rewelacji” ujawnił, że zarząd zadziałał na rzecz mieszkańców, czyniąc starania do poprawy jakości pracy.
Spółdzielnia „Górnik” to podmiot gospodarczy, którego kultura organizacyjna kształtowała się od 1958r. Nie tworzył jej aktualny zarząd od podstaw. Zastał pewien stan, który sukcesywnie zmienia. Widząc obszary wymagające skorygowania, w wytworzonej przez lata organizacji, zlecił wykonanie audytu bezstronnej, zewnętrznej firmie wyłonionej w konkursie. Koszt audytu określa uchwała jawna dla członków spółdzielni.
Autor tej „rewelacji” swoim zwyczajem koloryzuje, podaje nieistniejące wartości cenowe, choć ma uchwałę, która wskazuje na koszty audytu. Tworzy aurę aferalności nad czymś, co jest zwykłą czynnością zarządczą w każdej organizacji. Żadna organizacja nie jest idealna , a efektywność zarządzania polega na diagnozowaniu potrzeb i zmianach. Nie pierwsza to konfabulacja ze strony tego mieszkańca i zapewne nie ostatnia.
Czy audyt był ukrywany? Już choćby dostępność uchwał zarządu przeczy takim twierdzeniom. Trudno mówić o ukrywaniu czegokolwiek. Spółdzielnia opisuje w sprawozdaniach zdiagnozowane ryzyka wpływające na jej organizację , ujawnia co wpływa na funkcjonowanie dość precyzyjnie.
Czy zaszły zmiany organizacyjne zawarte w konkluzjach audytu? Oczywiście, jak wszystkie kontrole wewnętrzne i ten wpłynął na zmiany. Wiele zostało zmodyfikowane, ustawione od nowa procesy i procedury, zmapowane zostały ryzyka. Trudno jednak odformalizować organizację, która co rusz musi bronić się przed tego typu zarzutami, musi mieć pełną i szczegółową dokumentację, żeby udowodnić w razie potrzeby prawidłowość swoich działań i ich zgodność z prawem. Zmiany bywają trudno akceptowalne, również po stronie mieszkańców, o czym przekonaliśmy się wielokrotnie.
Słuszna, rzeczowa krytyka jest konstruktywna , wymaga refleksji i korekt postępowania. I nad taką pochylamy się z szacunkiem. Krytykanctwo, oszczerstwa, zwykłe kłamstwa i wichrzycielstwo tę organizację zwyczajnie paraliżują. Wart odnotowania w tym miejscu jest przykład, wskazujący ile spółdzielców rocznie kosztuje i absorbuje wiele godzin pracy, korespondencja z jednym z mieszkańców, zasypującym pismami, zasadniczo nie wnoszącymi konstruktywnych treści dla spółdzielców, ale też inicjującym po wielokroć wnioski do organów ścigania, które to organy finalnie nie stwierdzają nieprawidłowości. Są to koszty roczne rzędu kilkunastu tysięcy złotych. Tyle wynoszą koszty pracy i obsługi tej aktywności mieszkańca. Ten korespondencyjny ping pong trwa od lat. Koszty można liczyć w dziesiątki tysięcy złotych. A to tylko jeden przykład.
Co zarząd zmienił w wyniku audytu i innych kontroli? Wespół z Radą Nadzorczą zmieniono bardzo wiele, choć wymagało to czasu. Wiele zapewne jeszcze będzie do zrobienia. Nigdy nie jest tak, że można powiedzieć: „zrobiliśmy wszystko i już więcej nie trzeba”. Wokół następują dynamiczne zmiany i spółdzielnie mieszkaniowe zmieniają się wraz z otaczającymi warunkami.
Autor, wbrew buńczucznym zapewnieniom, publicznie demaskuje osobę, która udostępniła mu fragment dokumentu. Wszystkie bowiem egzemplarze dostarczone kierownikom działów, z konkluzjami dotyczącymi ich pracy, trafiły do ich rąk, oznakowane symbolem tego działu. Pozostawiamy i czyn tej osoby i intencje umieszczenia tego dokumentu w przestrzeni publicznej bez komentarza, bo to samo się komentuje. Piszemy o tym, aby wskazać, jak w tym pędzie do zaszkodzenia spółdzielni, a zwłaszcza zarządowi , wyrządza się szkody samym sobie.
Zanim ktokolwiek da się ponieść emocjom, warto pokusić się o trochę zastanowienia i logiki, wyważenia emocji oraz nie ulegania dezinformacji, a także zwykłym kłamstwom i pomówieniom.
Zarząd Spółdzielni Mieszkaniowej „Górnik”