KOTY NA OSIEDLU – PROBLEM MIĘDZYSĄSIEDZKI

To jeden z najbardziej drażliwych i kontrowersyjnych tematów w każdej Spółdzielni, także w naszej. Można powiedzieć, że nic tak nie rozbudza  ludzkich emocji jak koty. Szare, bure, dachowce i rasowe. Jedne rozpieszczane i karmione tuńczykiem, inne przeganiane a nawet podtruwane. 

Sprawa bezpańskich kotów na osiedlach ciągnie się latami. Jednych to razi, bo dzikie skupiska żyją w piwnicach, mnożą się i mogą roznosić choroby. Z drugiej strony są obrońcy i miłośnicy zwierząt. Dokarmiają je, dbają o nie, dają im ciepło i troskę. Pogodzić lub choćby załagodzić konflikt między zwalczającymi się na jednym często osiedlu  kocimmi grupami wydaje się niemal  niemożliwe.

Nie da się tego problemu rozwiązać zakazami. W Polsce bowiem istnieje szereg zapisów prawnych chroniących zwierzęta oraz osoby, które się nimi opiekują.   Ustawodawca dokładnie określił, kiedy zwierzę jest bezdomne -„to zwierzęta domowe lub gospodarskie, które uciekły, zabłąkały się lub zostały porzucone przez człowieka, a nie ma możliwości ustalenia ich właściciela  lub innej osoby, pod której opieką trwale dotąd pozostawały” (art. 4 ust. 16 ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 roku o ochronie zwierząt). Błędem jest więc określanie kotów wolno żyjących „bezdomnymi”, chyba, że bezspornie wiemy, iż dany kot miał kiedyś dom i go stracił.

Według prawa, koty wolno żyjące to zwierzęta dzikie, które w myśl przepisów o ochronie zwierząt stanowią dobro ogólnonarodowe i powinny mieć zapewnione warunki rozwoju i swobodnego bytu. Ich obecność w budynkach w zdecydowany i naturalny sposób zapobiega obecności i rozmnażaniu się gryzoni, które mogą być potencjalnym źródłem niebezpiecznych chorób. Zatem wyłapywanie kotów, płoszenie, krzywdzenie, zakazy karmienia oraz utrudnianie im dostępu do miejsc schronienia a także wszelkie przejawy okrucieństwa i niehumanitarnego traktowania są zabronione i kwalifikowane przez polskie prawo jako znęcanie się nad zwierzętami.

Ale z drugiej strony każdy kto dokarmia wolno żyjące koty musi mieć świadomość, że jeśli podejmuje się opieki nad takim kotem, bądź stadem kotów, to spoczywa na nim wiele obowiązków i staje się za powyższe zwierzęta odpowiedzialny,także prawnie.  Karmiciel kotów zobowiązany jest także do zachowania szczególnej czystości w miejscu karmienia, usuwania zepsutych resztek jedzenia oraz pustych i brudnych pojemników. Niezachowanie czystości w takim miejscu to jeden z kilku powodów nietolerancji innych mieszkańców dla kotów  i jego karmiciela. Zastanówmy się zatem dwa razy zanim podejmiemy się dokarmiania czy opiekowania kotami.

Czy spółdzielnia powinna pomagać wolno żyjącym kotom? Kto jest ewentualnie uprawniony do egzekwowania tego obowiązku, a także czy jest podstawa do powództwa przeciwko spółdzielni niewykonującej takiego obowiązku?

Otóż przepisy nie przewidują wprost obowiązku pomagania kotom w okresie zimowym przez spółdzielnie, jak to ma miejsce w przypadku gmin, na które taki obowiązek został nałożony wprost w ustawie o ochronie zwierząt.  Spółdzielnie nie są zatem zobligowane do zapewnienia pomocy zwierzętom wolno żyjącym  na ich terenie.  Jak twierdzi większość samorządów – ewentualna pomoc spółdzielni  wynika wyłącznie z ich dobrej woli i zasad współżycia społecznego. Spółdzielnia nie ma więc obowiązku pomocy, ale nie może szkodzić.

Tymczasem mieszkańcy osiedli w kwestii wolno żyjących kotów są podzieleni i nie ma spotkania, zwłaszcza zima i wczesną wiosną,aby ten temat nie wracał.. Jednym to nie przeszkadza, ktoś koty dokarmia, bo lubi. Innych to razi. Co dla jednych jest hobby, dla drugich jest problemem. Bo problem wolno żyjących kotów  urasta zawsze do konfliktu sąsiedzkiego. Mieszkańcy muszą się sami porozumieć w tej sprawie. Jeśli nie tolerują wolno żyjących kotów na osiedlu, to mają do tego prawo.

Rozmowy z miłośnikami zwierząt  nie należą do łatwych, bardzo często nie docierają do nich argumenty innych mieszkańców. Spółdzielnię straszy się obrońcami zwierząt i oczekuje, że to właśnie spółdzielnia będzie we własnym zakresie dokarmiać koty i jeszcze tworzyć dla nich możliwości pomieszkiwania. 

W każdej takiej sytuacji mamy dwa interesy mieszkańców i trudno rozeznać, kto ma więcej racji. Ale czy to oznacza, że w sprawie kotów nie możemy się zwyczajnie dogadać?

Beata Kapica-Zając -sekretarz Rady Osiedla Kokociniec