A może załóżmy osiedlowe ogrody?

”Pamiętajcie o ogrodach, w żar epoki nie użyczy wam chłodu żaden schron, żaden beton”…

Słowo ogród zazwyczaj kojarzy się z ogrodem na wsi, są też ogrody szkolne, botaniczne, ogrody parkowe, ogródki działkowe. Niestety nikt nie postrzega przestrzeni osiedli mieszkaniowych jako potencjalnych ogrodów miejskich.

Zieleń w mieście, a zwłaszcza na blokowiskach, powoduje bardzo wiele konfliktów. Zwykle powodem są błędy popełnione w momencie sadzenia roślin, często bez jakiegokolwiek planu czy koncepcji. Błędy te niestety są przede wszystkim kosztowne, zarówno w aspekcie społecznym, jak i finansowym.

Wielokrotnie widzieliśmy decydentów sadzących drzewa, na znak upamiętnienia jakiegoś faktu historycznego. Pamiętać jednak należy, że drzewa to nie wszystko. Dlaczego tak lubimy wycieczki do ogrodów botanicznych, zachodzenie do wiejskich przydomowych ogródków?      Z mojego punktu widzenia powodem jest ogrom barw, zmienność form i kształtów. Inaczej mówiąc różnorodność.

Tymczasem na osiedlach rosną stare drzewa, które bezlitośnie ogławiane nie stanowią ozdoby, ani ochrony przed wiatrem, czy słońcem, a taką funkcję powinny mieć. Po kilku takich zabiegach trzeba je wyciąć, gdyż  mogą stanowić zagrożenie.       

Rosnące żywopłoty to często piękne, kwitnących krzewów, jednak po zabiegach wykonywanych w złym terminie, nie dodają uroku posesjom, nie kwitną,  a odgradzają połacie pseudo  trawników, na których i trawa ma problem urosnąć. Bo oto kosiarze z kosami spalinowymi rżną wszystko, zazwyczaj do gołej ziemi, w upalny dzień. Pozostaje goła ziemia spalona słońcem, brązowy dywan, nieprzydatny nikomu.  Oczywiście zabiegi te wykonywane są na nasz koszt. W mediach podawane są, co raz informacje o dobroczynnym wpływie na środowisko kwietnych łąkach. W sklepach ogrodniczych mieszanki do wysiewu, drogie, aż strach. Lament na cały świat, że giną pszczoły i inne owady zapylające. A przecież wystarczyłoby zastosować koszenie nie w maju tylko we wrześniu lub październiku, po okresie kwitnienia. Koszenie łąki na paszę dla zwierząt przez rolników, to coś innego niż trawnik na osiedlu.

Jeśli zastosujemy tę zasadę to zobaczymy jak kwitnie mniszek, mak polny, koniczyna biała, i wiele innych. Zobaczymy motyle i inne owady, w tym pszczoły oraz trzmiele, bo będą miały co jeść i gdzie się schronić. Tam gdzie to możliwe sadźmy rośliny okrywowe np. barwinki, dąbrówki, żagwiny, piwonie, liliowce, itp., które stworzą kolorowe kobierce od maja, aż do późnej jesieni. Krzewy można posadzić niskie takie jak:  tawuły japońskie, pięciorniki, hortensje, irgi, berberysy.

Wszystko to dodaje koloru, zwiększa bioróżnorodność, cieszy oko i pozytywnie wpływa na samopoczucie. Zmniejsza napięcie nerwowe, co z kolei wpływa pozytywnie na stosunki sąsiedzkie  i rodzinne. Bo okazuje się, że rodzic może pokazać dziecku motyla lub ptaszka, a jeśli umie go nazwać, to staje się dla dziecka autorytetem. Każda mama rozpłynie się z wrażenia jak dostanie kwiatek zerwany z osiedlowej rabaty i nikt nie zrobi z tego problemu, bo kwiatów tam wiele.

Zespół „Gawęda” śpiewał …” motyle, motyle zaczekajcie choć chwilę, nie pozwólmy motylom odlecieć” , aby tak się stało wystarczy, by zabiegi agrotechniczne na naszym osiedlu odbywały się w odpowiednich terminach lub zamiast wydawać środki na koszenie, przycinanie, sadzić rośliny kwitnące, przy których te zabiegi ograniczymy do minimum.

Weźmy sprawy w swoje ręce, pomóżmy administracji w działaniach, nie wymagajmy tylko ogławiania (przycinania) i wycinania drzew, bo zacieniają nam światło dzienne.  Stwórzmy wspólną platformę działań – Administracja sadzonki, my mieszkańcy praca i pielęgnacja. Wtedy będziemy mieszkać w wielkich miejskich ogrodach, a nie na betonowych pustyniach i jeszcze będzie nas to mniej kosztowało.

Ewa Majek

Członek Rady Osiedla Centrum.

zdjęcia Joanna Koziarz