Dlaczego chomikujemy niepotrzebne rzeczy?

Aż 84% z nas przyznaje, że w mieszkaniach i piwnicach zalegają nam niepotrzebne i nieużywane przedmioty. Nie ma w tej kwestii znaczących różnic pomiędzy płciami – zarówno kobiety jak i mężczyźni mają tendencję do chomikowania. Najczęściej w naszych mieszkaniach zalegają ubrania. Na drugim miejscu uplasowały się ozdoby i bibeloty a zaraz za nimi zabawki, książki, przybory kuchenne, naczynia oraz buty i akcesoria.

Niestety, kwestia namiaru przedmiotów nie dotyczy tylko naszych mieszkań i piwnic. Wystarczy wejść do kilku losowo wybranych bloków, by przekonać się, jak często mieszkańcy traktują korytarz jako przedłużenie mieszkania i bez skrępowania trzymają tam wózki, rowery, pudełka z zalegającymi rzeczami czy nawet stare meble.

Korytarz to nie graciarnia, więc nie wolno zastawiać go rowerami, wózkami czy niepotrzebnymi meblami – twierdzą jedni. Przestrzeń wspólna oznacza, że każdy może z niej korzystać, więc nie bądźmy tak pryncypialni i dajmy ludziom swobodę – przekonują inni. Choć prawo jasno przesądza, czy wolno trzymać cokolwiek na korytarzach i klatkach schodowych, to i tak jest to zarzewiem sąsiedzkich konfliktów.

A

Osobną sprawą jest estetyka. Ludzie latami potrafią trzymać we wnęce na korytarzu starą szafkę na buty, która w zamierzeniu miała tam stać tylko do rana, a następnie znaleźć się na śmietniku. Okazała się jednak bardzo przydatna, a żeby nie wyglądała smutno, właściciel przykrywa ją starym obrusem i ustawia na niej doniczkę z rośliną. I najczęściej jest to roślina, która z jakichś powodów nie kwalifikuje się do trzymania jej w mieszkaniu, więc z całą pewnością nie stanowi również dekoracji korytarza.

Poza kilkoma wyjątkami przedmioty cieszą tylko wtedy, kiedy z nich korzystamy. Zbyt duża liczba otaczających nas przedmiotów nie uszczęśliwia, lecz przytłacza. Jak zatem zabrać się za rachunek sumienia konsumenta? Jak pozbyć się zbędnych przedmiotów i żyć lżej? Na te pytania próbuje odpowiedzieć minimalizm.

Minimalizm nie jest zbiorem gotowych reguł. Nie jest też drogą ani łatwą, ani prostą. Wymaga charakteru, ale też go kształtuje.

Wszyscy żyjemy w kulturze, która promuje obfitą konsumpcję. Można by wręcz powiedzieć, że system, w którym żyjemy, opiera się na ciągłym wzroście produkcji i nieustannej zwyżce konsumpcji. Niestety, ma to swoje negatywne konsekwencje bo to droga donikąd. Coraz częściej pojawiają się opinie, że trzeba wyhamować póki czas. W nurt tego rodzaju wątpliwości i sprzeciwu wobec kultury wzrostu i kultu zakupów szeroko wpisuje się właśnie minimalizm.

Człowiek jest dziwnym stworzeniem. Niby rozumiemy, że liczba posiadanych rzeczy nie daje nam szczęścia, ale jednak instynkt pcha nas ku ich gromadzeniu. W naturalny sposób uzależniamy nasze życie i szczęście od stopnia zaspokojenia potrzeb a liczba naszych potrzeb wzrasta ostatnio w zastraszającym tempie.

Minimalizm nie jest ascezą. W minimalizmie nie chodzi o to, żeby koniecznie pozbywać się przedmiotów i osiągnąć arbitralnie przyjętą liczbę rzeczy, które „wolno” posiadać. W minimalizmie chodzi o to, by uwolnić się od władzy przedmiotów, a nie maniakalnie na nich skupiać.

Nie chodzi w minimalizmie także o to, żeby wyrzucić drobiazgi, ozdoby czy rzeczy piękne. Wręcz przeciwnie! Chodzi o to, żeby każdej rzeczy przyjrzeć się uważnie i każdą rzecz dobrze ocenić. Każdy ma potrzebę otaczania się pięknem. W minimalizmie chodzi o to, żeby robić to dobrze.

Jeżeli w ciągu ostatniego roku nie zdarzyło nam się użyć jakiejś rzeczy ani razu, to jest mała szansa, że użyjemy jej kiedykolwiek w przyszłości.

Zasada caveat emptor („Niech kupujący się strzeże”) w prawie cywilnym oznacza, że na nabywcy dóbr spoczywa spora część odpowiedzialności za sprawdzenie, czy nabywany przez niego produkt nie ma wad ukrytych.

W przypadku minimalistycznego stylu życia „wadą ukrytą” produktów, na którą powinniśmy zwrócić szczególną uwagę, może być to, że tych produktów po prostu nie potrzebujemy. Odpowiedzialne zakupy to niezbędny element minimalizmu.

Możemy przecież w kółko sprzątać i pozbywać się rzeczy, lecz nie zmieni to niczego w naszym życiu, jeśli nie spróbujemy dowiedzieć się czegoś o własnej hierarchii potrzeb. Ważną umiejętnością w duchu minimalizmu jest podawanie w wątpliwość własnych zachcianek. Producenci zaprzęgają gigantyczne środki marketingowe, żeby wywołać w potencjalnych klientach potrzeby, które będą chcieli zaspokoić sięgając po dany produkt. Ale czy jest to wówczas nasza potrzeba?

Starożytny filozof i minimalista Sokrates stale ulegał czarowi targów i często tam chodził, żeby popatrzeć na wszystkie wystawiane tam przedmioty. Pytany, dlaczego tam chodzi Sokrates odpowiadał: „Uwielbiam odkrywać, bez jak wielu rzeczy jestem doskonale szczęśliwy”.

Ćwicząc się w minimalistycznym podejściu do życia codziennie mamy szansę odkrywać to, co Sokrates – czego Wszystkim Czytelnikom i sobie życzę:)

Beata Kapica-Zając, Sekretarz Rady Osiedla „Kokociniec”

foto: freepick.com